Lubię takie dni jak dzisiejszy, lubię te napady euforycznej radości, która nie wymaga martwienia się czymkolwiek i kimkolwiek, pozwala cieszyć się życiem, choć chwilę poczuć się szczęśliwą. A potem przychodzi realizm i czar pryska... Pomimo wszystko uwielbiam te krótkie chwile, kiedy wydaje mi się, że mogę wszystko, że marzenia się spełniają, a ja jestem niezniszczalna... Dla takich chwil warto żyć, nawet jeżeli czasami są one tylko substytutem prawdziwego szczęścia...