lubię to zdjęcie. bardzo nawet.
aktualnie leżę sobie wygodnie w łóżku, laptuś, mój wierny przyjaciel, przy mnie i sru.
obudziłam się około 12:30 i uświadomiłam sobie jedną, jakże wspaniałą sytuację:
podczas gdy ja sobie spałam w najlepsze, oni przez 5 godzin męczyli się z różnymi osobistościami w formie znerwicowanych nauczycieli.
doprawdy, wspaaaaaaniałe uczucie.
jednak przeziębienie nie jest takie złe.
tak, dziękuję Marcleku. :*
a, i w lutym czeka mnie finał z biolodżi, co mnie cieszy niezmiernie.
przynajmniej będę wiedzieć, jak nazywają się komory żołądka krowy i z czego powstaje miód spadziowy.
a w czwartek matematyka. aaaaa! zostanę zjedzona, mówię wam, no.
a tymczasem chyba wypadałoby w końcu napisać jakąś idiotyczną rozprawkę.
i ogarnąć się co nieco.
tak więc żegnam.