Może mój blog przypomina krajobraz rodem po przejściu wojska i ciężkiej wojnie. Ale co ładnego można uchwycić wczesną wiosną? Nie mylne będzie określenie tego stanu w dalszym ciągu zimą. Moje rozważania doprowadzają mnie do takiego myślenia. Chociaż bo co, bo kwiaty na oknie mi zakwitły? Bo na ogrodzie są u mnie obecne tulipany? Bo ptaki zaczynają śpiewać za oknami robiąc mi codziennie pobudkę? Moje myśli są paradoksem. Ale co się dziwić. Do kalendarzowej wiosny jeszcze pozostało. A myśl o tej porze roku, to sprawka zwierząt. Sierść i jeszcze raz sierść. Największe utrapienie posiadaczy zwierząt futerkowych. Wszędzie, na wszystkim i nie da się tego dziadostwa pozbyć. W moim przypadku miłość do pchlarzy równa się miłość do fotografii. Ale co to zmienia? Tyle, że urocze oczka patrzące się na mnie pozbawiają mnie chęci dokonania na nich zabójstwa. Tak samo jak uchwycenie czegoś na zdjęciu będącego niewypałem, a w ostatnim stadium dochodzę do wniosku, że zawsze mogło być gorzej. Czekam z utęsknieniem za wiosną. Może wtedy moja tablica nabierze trochę więcej radości oraz kolorów i minie depresyjny czas. W moim przypadku nawet depresyjne fotografie niosą za sobą odrobinę magii i sprawiają, że człowiek się rozchmurza. Nastanie koniec brei która znajduje się w dalszym ciągu na ulicach. Oraz coś co mnie raduje najbardziej. Koniec z byciem ochlapaną przez kierowców dla których najważniejsze jest przejechanie szybko przez światła, bo nie chce im się stać. Znając moje szczęście, to tego typu wydarzenia będą jeszcze długo obecne w moim życiu. Jak również szare fotografie, na których nie idzie odnaleźć życia. Pomijając osobą za obiektywem robiącą zdjęcia. Ale nie.. Jej też nie widać. Wszystko zaczyna układać się w całość. Brak życia, kierowcy którzy uważają się za najważniejszych, futrzane ubrania, "urokliwe" fotografie które możecie u mnie obserwować. Oraz te zje.. najcudowniejsze kwitnące kwiaty. Tak, to o to mi chodziło. Zbliża się wiosna. Radujmy się wszyscy i cieszmy, że nadejdzie koniec moich cierpień. A możliwe, że też waszych. Chyba, że ja jestem jedyną osobą mającą takiego pecha. Ciekawi mnie, czy ktoś czyta moje wypociny. Dajcie znać.