myśli... chore myśli... bez większego sensownego znaczenia.. myśli o przemijaniu... a tym ze coś już jest za mną ze pewien okres w życiu się skończył... czy lepszy nie wiem. nawet powiem ze nie chce wiedzieć.. ja nie pasuje, psychika nie pasuje... idę ze szkoły z jebanego maratonu i rozmyślam o tym ze idę tedy tysięczny raz ale nigdy o tej porze, jest bowiem godzina 18.04 słuchawki w uszach nadają głębi otaczającemu mnie środowisku... dziadki na ławkach, dzieci na placach, parki wracające ze spacerów a ja idę sama... nie mi to nie przeszkadza... wręcz lubię to... obserwuje wszystko, wszystko to co się zmienia. zmienia się w takim zaskakującym tepie ze nie jestem w stanie nadążyć... widzę dziewczynę z która chodziłam na zajęcia... pamiętam ja jako małą słodką blondyneczkę... a teraz idzie z mężem trzymają się za ręce ona z okrągłym brzuszkiem... czy to jest lepsze niż było wcześniej nie wiem... znowu ogarnia mnie dziwny stan, inny niż wszystkie wcześniejsze, taki mniej buntowniczy ale równie wylewny jeśli chodzi o tok myślenia... jestem zmęczona ,przypominają mi sie urywki z mojego życia... filmik z kocimordka wersja pierwsza... ławka w parku która do tej pory mi się kojarzy tylko z jednym okresem zycia, piękne wspomnienia . czy będę miala jeszcze co wspominać wartościowego?? czy zycie nabierze wcześniejszego sensu, zamachu , wigoru i ruchu? marze o tym w glebi serca. marze o tym abym sie cieszyla zyciem aby sytuacje i ludzie nalpajali mnie ueforia szczęściem i miłością...
nikłe marzenia? oby nie.
http://www.youtube.com/watch?v=04nqXwOiJ10&feature=related