Tak Miśka żebyś wiedziała, spotkaliśmy konika a nawet dwa, ale ten drugi był "nietowarzyski" i nie chciał pozowac do zdjęć. I nawet przekupienie go koniczynką nie pomogło.
A tak zanurzając się w refleksje, siedząc w pracy spojrzałam za okno i zauważyłam pewną parę i porównałam ze stwierdzeniem które usłyszałam na początku własnego związku: "Miłość jest ślepa???". Tak sobie myślę dlaczego co niektórzy ranią bez powodu, czy to co jest teraz warte było łez kogoś, komu mówiło się, że się go kocha? A jak się nie mówiło, to co to było? I dlaczego trzeba kogoś zranić aby osiągnąć szczęście.
Może ja sama otarłam się o to, że kogoś zraniłam, a może właściwie i nie... Nie mniej jednak jestem szczęśliwa, kocham i to samo dostaję, więc czego chcieć więcej???