wyszedłem z domu by wejść na grzbiet nieboskłonu
i skoczyć bez spadochronu, choć mam lęk wysokości
poczuć piękno wolności, znowu biec na oślep
i nawet nie waż mówić się, że nie dorosłem
bo ile to już wiosen tak slalomem dryfuję zaiste
klucze wiolinowe wskazują mi drogę przez system
nie jestem nazwiskiem na liście by jak one przestać istnieć
zanim wyłoni swe skronie następny pierwszy przebiśnieg
chcę zwycięst, nasze marzenia to misje na teraz
a wszystkie wytyczne to te które wybierasz od zera do gwiazd
i mogę czas poprzebierać w literach dobierając takich szat by nie poznał go zegar
i na bujanych fotelach za pięćdziesiąt lat... ;)
- oficjalny hymn mojego pierwszego wyjazdu autostopowego. I chyba każdego następnego, tak sądzę
Wtedy kiedy wszyscy mówili, że nie dam rady, że zaginę, a ja nie wierzyłam, że tak pełna lęku osoba jak ja jest w stanie zrobić coś tak ekscytującego. Idźmy naprzekór! Za pasje, za szalone decyzje w górę dłonie!
Nie mogę doczekać się lata, by wyruszyć w kolejną piękną podróż ;) ale teraz mamy jesień, zaraz zima i miejmy nadzieję, że snowboard!;)