powstałam, bo rodzice chcieli
żyłam, bo miałam tlen
żyję, bo nie pozwalaja mi umrzeć
powstałam
żyję
powoli umieram w tajemnicy przed rodziną
ze strachem w oczach
przedzieram się przez mgłę
bo chcę jeszcze widzieć
to światło co nie pozwala mi odejść...
ten cień co się za mną wlecze
z nadzieją
jak narkoman na swoją dawkę
na jutro czeka...
cieszcie się
śmiejcie się
skaczcie z radości
krzyczcie piękne słowa
bo ja...
płaczę
wołam o pomoc
zgrzytam zębami z frustracji
w łzach się topię
i na tym koniec, bo po co wiecej jak juz mnie nikt nie usłyszy
bo to pudło co w nim leżę głeboko jest pod wami
czarne wilgotne...może spróchniałe
w ziemi między innymi pudłami w rządku ustawione
bo to koniec..