Czy nietaktem będzie, jeśli powiem, że nie czuję się tu dobrze? Że wyjawię prawdę? Że tutejsze środowisko jest skarzone przez ludzi, trujące dla nowo przybyłych? Że zaśniedziałe serca nie czują, kaleczą i upajają się widokiem rozkrwawionego wnętrza kogoś, kto próbował obrócić sprawę w dobrym kierunku? Że króluje zawiść, łatwowierność i ohydny fałsz przenoszony z ust do ust? Że ci mieszkańcy krzywdzą się bez powodu i potęgują nienawiść? I że wszystko kumuluje się w spróchniałych środkach marnych kukieł, napędzanych chciwością i okrutną złością, a wylane łzy wsiąkają w już dawno wysuszone policzki? Że dumne miny to tylko atrapy, a uśmiech to mechaniczne skrzywienie twarzy? Że słowa rzucane w każdą z możliwych stron szargają wnętrze rozcinając wątrobę, trzustkę i żołądek jednocześnie? Że serca przestają bić racjonalnie i zyskują jedynie charakter ozdobny? Że czaszka uciska mózg pełen obelg i złożyczenia, walczących ze sobą myśli i pustych przestrzeni? Że nie da się stąd łatwo uciec i zaradzić czemukolwiek.
Oczy powoli wysychają, paznokcie są coraz bardziej bruzdowate, kąciki ust rozdzierają się mocno krwawiąc, słabe włosy wypadają garściami , a dusza gnije pozbawiona wszelkich uczuć.
Na oślep szukam guzika z napisem 'RESET', n a p r ó ż n o s z u k a m . . .