Kolejne urlopowe, nie wiem dlaczego pod tamtym nie mogę napisać notki.
Byliśmy w zamku Topacz we Wrocławiu.
Wyjazd byl wspaniały. Czułam się tam cudownie.
Przyjechaliśmy we wtorek wieczorem, tuż na sam zachód, gdy się zameldowaliśmy i dotarliśmy do naszego apartamentu, zaczynało się już ciemnic.
Pokój zlokalizowany był w odnowionym budynku zamkowym tzw Oficynie nad jeziorem.
Jezioro to niebywały atut tego miejsca. Okalała go ścieżka, która przebilismy niezliczoną ilość razy. Brzegi porośnięte są rozmaitą roslinnoscia, wyszukanymi kwoatami i roślinami o duzych lisciach. Magicznego klimatu dodaje oświetlenie, na całej długości drózki, podobnie alejki parkowe; wyobraźcie sobie jak niesamowicie jest tam nocą, ja zauroczyłam się w tym miejscu od pierwszej chwili.
Co do atchitektury, z walorów historycznych niewiele się zachowało, musiała to być całkowita ruina, ponieważ wnętrza są zupelnie nowe, choć stylizowane na stare, co jest akurat na plus. Starsza córka większość czasu spędzała na basenie, ja chodziłam wieczorem, korzystałam z sauny i pływałam, wtedy byłam tam zupełnie sama, ostatniego wieczoru poza mną byly jeszcze dwie Panie. Miałam także zabiegi w spa, byliśmy w muzeum motoryzacji i na dobrym jedzeniu.
Wykupiliśmy także ofertę śniadaniową, a były to wspaniałe uczty - dosłownie koncert życzeń, można było zjeść co tylko sobie wymarzysz.
Bardzo trudno było wracać, tak dobrze się tam czuliśmy, nie zrobiłam nawet za wiele zdjęć bo ciągle coś się działo, wcale nie zaluje, cieszę się że mieliśmy dla siebie tyle czasu i mąż zadbał o to bym miała serię zabiegów spa, zawsze wykupuje więcej niż potrzebuję ale wcale nie narzekam :)
Muszę także zwrócić uwagę na porządek, jeszcze nie spotkałam się z hotelem w ktorym taki nacisk kładziono by na czystość. Nie było się do czego przyczepić. Zawsze czekal na nas wysprzątany gdy wracaliśmy że śniadania.
Chce tam już wracaca