i ?
po pewnym okresie czekania i nieustającego myślenia (o nim, o NAS - jeżeli w ogóle istanieje takie COŚ) dochodzę do wniosku, że TO jak na razie nie ma nawet jedno procentowego sensu.
Taa, taa.. na początku były gwiazki, motylki i było słit i w ogóle.
Teraz przechodzimy do etapu PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI. A raczej jej braku.
Czyli inaczej mówiąc do przemyśleń `czy to ma sens?` , `czy MU choć trochę zależy?` itp.
Mam dziwne uczucie, że chyba na każde z tych przykładowych pytań wymienionych wyżej, mogłabym odpowiedzieć `NIE`. To przykre, no nie?
Najgorsze jest to, że musimy tkwić w tej całej niepewności dopóki ON nie przyzna się do prawdy że
NIE KOCHA, albo dopóki nie uwierzę mu w to, że na prawę KOCHA.
i męczy mnie ta cała sytuacja jak w chuj.
A jeśli nie kocha? to po co te kłamstwa. po co to trzymanie za rękę?
po co mnie tak przytulasz?
albo, jeśli kochasz? to mi to pokaż. udowodnij.
uświadom mi to, jak bardzo Ci zależy, proszę.
do pozostałych:
większość nie zrozumie, pewnie nikt. chociaż, pewnie myślisz że rozumiesz ale nie rozumiesz.