Jak już się postanawia coś napisać to powinno się to zrobić porządnie, zgodnie z jednym z moich ulubionych przysłowiów
"jak coś robisz to rób to dobrze"... Więc wszystko gotowe; mam tutaj szklankę (taniej) whiskey (ale jednak whiskey) z lodem,
dwie nabite lufki, puściłem Warrena Zevona (bez ustannie prześladuje mnie myśl, że za dłuższą chwilkę będę musiał tą piosenkę
włączyć ponownie, a to na pewno wybije mnie z rytmu)... Nie wybiło. Nawet zmieniłem sobie tapetę, dziwny jestem, zrobiłem to
dwie, może trzy w porywach cztery, lub nawet pięć, a może i sześć minut temu, ale nie mogę sobie przypomnieć, jaka była poprzednia.
Chyba było to coś z gwiazdami, albo z niebem, może z fajkami, za cholerę nie wiem, czemu. Nie lubię fajek, bo widzisz nie jestem
palaczem, nie palę wcale, nic a nic, ale ponoć od tego się zaczyna. Jak na osobę podatną na uzależnienia do tego nałogu akurat
mnie nie pociągnęło.Nie jestem również uzależniony, od facebooka, co jest zupełnym nieporozumieniem, jak na osobę w moim wieku.
(Piosenka zmieniona na Led Zapellin). Od niczego nie jestem uzależniony, poza krytyką. Jestem okrutnym krytykiem i mam z tego
powodu same kłopoty, bo kto zniesie osobę krytykującą wszystko przez długi czas? Ty? Wydaje ci się. Każdemu się wydaje, w
momencie, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że miałem rację mówiąc że nie następuje koniec znajomości, dodatkowe wkurwienie
gwarantuje, że taka osoba musi mi przyznać rację. Po dwóch tygodniach następują przejawy myślowe w postaci "czy powiedzieć
mu cześć, gdy go będę mijać, czy nie ?". Cóż. Zazwyczaj jest przewaga tego nie, a wtedy gdy się mijamy patrzy i patrzy wszędzie
jakby naturalnie się rozglądała, ale omijając stronę z której przechodzę, chcąc zobaczyć czy mam rację, bo tak lubię ją mieć
czekam, aż taka osoba mnie minie i krzyczę "cześć !" Wtedy za każdym razę mam sekundę do zastanowienia się, czy warto było to
mówić, ponieważ już za chwilę zobaczę jedną z najbardziej żałosnych mi min. Minę udawanego zaskoczenia i od razu można rozpoznać
kto nadaje się na bycie aktorem, a kto nie.