Pefnegoo, pięknegoo dnia kiedy cały Rzeszów zaszedł mgłą, padał desz chociaż nawet nie padał i pięknie świeciło słońce którego nie było. Kiedy krowy zaczęły latać w powietrzu. I nawet latały, chociaż nie. Ale i tak Esnela nie miała smoka! 64 ADH zebrała się pod pięknym, bardzo ozdobionym, a nawet przecudnym kościołem zwanym Kościołem ojców Bernarnardynów w Rzeszowie przy ulicy. Cieplińskiego. Czekaliśmy kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut tam, gdy wreszcie przyjechał pan Anders (z ktorym Esnela rozmawiała kilkadziesiąt razy) ze swoim busem, który był autobusem, czyli dużym busem. Wsiedliśmy z gracją, zgrabnie oraz bardzo gustownie, po schodkach do busa który był autobusem, czyli dużym busem, a nawet bardzo dużym busem.
I czekaliśmy przez długi okres, który szybko zleciał na wyjazd z tego prześlicznego miasta, w którym jest najwięcej galerii w Polsce, czyli z Rzeszowa. W tym czasie opłakiwaliśmy to, że nie będzie nas na otwarciu pięknej kładki zwanej Aureolą przy ulicy Piłsudzkiego na przeciwko galerii "Europa". W pewnym, pięknym, prześlicznym, wręcz doprowadzającym Nas do łez momencie pan Anders przycisnął pedał gazu odpalając tym swój przepiękny, mający dużą wartość moralną oraz mający najlepsze cechy swojego gatunku bus, który był właściwie autobusem, czyli dużym busem.
Wyjechaliśmy. Jechaliśmy pięknymi, przecudownymi bardzo urozmaicowanymi ulicami takimi jak: ulica Jana Trzeciego Sobieskiego, chociaż wcześniej mijaliśmy teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie potem przejechaliśmy z prędkością około 45 km/godzinę obok ul.Grunwaldzkiej, na której jest fajny sklep muzyczny, koło ulicy Adama Asnyka oraz ulicy Stefana Okrzei i jakimś cudem, nie wiemy jakim, nie pamiętamy, w którą ulicę skręciłiśmy ale znaleźliśmy się, niczym telepotrując się, jak w filmie "Harry Potter" na Placu Wolności, gdzie ktoś kiedyś na byl wolny lub czul się wolny (pewnie Esnela, ktorej spodnie przecierają się na kroku) lub ktoś kogoś uwolnił, no bo skąd by ta nazwa. Wtedy, w tej pięknej chwili do naszego busa, który był właściwie autobusem, czyli dużym busem weszla piękna, cudowna, głupia, która chodzi do Gimnazjum Sióstr Prezentek im.Jana Pawła II w Rzeszowie zwany przez rzeszowian potocznie katolem, katolikiem, bądź glupim Gimnazjum druhna Farfen.
Następnie wyruszyllilśmy w trasę. Początkowo jechaliśmy przez ulicę Piłsudzkiego w Rzeszowie. Mijaliśmy kamień węgielny pod pomnik Józefa Piłsudzkiego, lecz tego pomnika nawet nie ma, następnie mijaliśmy ulicę Targową, przy której jest Kosciół Świętej Trójcy,w którym wydarzyły się liczne cuda. Jest tam też Stary Cmentarz oraz Rynek Targowy, na którym Rzeszowianie kupują owoce i warzywa, a nawet celofan do kwiatków, którym opakowywują Aniołki i związują je wstążką z pasmanterii przy ul.Gałęzowskiego w Rzeszowie. Legenda głosi, że na tym Rynku kupował kiedyś pomidory sławny wokalista reggae Kamil Bednarek.
Dalej wjechaliśmy na ulicę Lwowską w Rzeszowie. Znajduje się przy niej cmentarz na Pobitnym oraz pewna Szkoła Podsstawowa nr 12 w Rzeszowie, w której mieliśmy 5lecie, Nocke oraz 7lecie, czyli jakże zacne uroczystości, które napawały nas zadumą i raduścią ducha, która budziła się w naszych, jakże skromnych sercach. Jak byliśmy na tzw.górce zadzwonił do nas, a konkretnie do druchny jaw, co oznacza po angielsku szczęka, druh z Leżajska, który prosił żeby byśmy się wrócili na ul. Lubelską w Rzeszowie, przy której jest Lidl, lecz my nie mogliśmy bo siedzieliśmy już w busie, który właściwie jest autobusem czyli dużym busem. Dojechaliśmy wreszcie pod szpital przy ul. Lwowskiej, w którym urodziły się dh. Buba oraz dh. Czanti.
Nareszcie wyjechaliśmy z Rzeszowa. Wjechaliśmy do Krasnego, gdzize znajduje się sklep Auchan (Jawetka w pięknym miesiącu, który nazywa się sierpień kupiła tam niebieską suszarkę) oraz Leroy Merlin. Zaczęliśmy się w tej oto miejscowości bawić w grę taką, że jedna osoba mówiła jedno słowo np. arbuz a następna osoba musiała powiedzieć słowo zaczynające sie od ostatniej litery poprzedniego słowa (na pewno ktoś to zrozumiał). Inne osoby prowadziły bardzo pouczające konwersacje, lecz nie będziemy wnikać na jakie tematy. Następnie wjechaliśmy do Kraczkowej. Przejechaliśmy przez nią w mgnieniu oka po to, żeby wjechać na ulicę Piłsudzkiego w Łańcucie.
Przejeżdzaliśmy koło Delikatesow Asia, gdy tu nagle znaleźliśmy się w Dąbrówkach, gdzie Nasza Drużyna miała 2 razy biwak. Cały czas się nam miło gawędziło oraz grało w głupie gry, ale nagle wjechaliśmy do pięknej wsi zwanej Rakszawą gdzie kiedyś był wypadek, w którym auto wbiło się w płot. Następdy jakimś cudem wjechaliśmy do Żołyni, gdzie wujek Buby ma firmę, w której rośnie szczaw oraz pyszne grzyby!
Jadąc dalej napotkaliśmy Biedaczów, w którym są piękne drzewa, bardzo zielone jak to na drzewa przystało, następnie wjechaliśmy do Gwizdowa, gdzie na pewno ktoś gwiżdze bo skąd by ta nazwa! Następnie przejechaliśmy przed malowniczą miejscowość zwaną Giedlarową, gdzie mieszka druhna Iwona Świąder, a właściwie ona mieszka w Rzeszowie, ale mieszka w Leżajsku, która jest z 2 Środowiskowej Drużyny Harcerskiej "JUSSY" im. Rudolfa Jaszowskiego "Lamparta" z Leżajska oczywiście. Gdy wjechaliśmy ulicą Rzeszowską do Leżajska.
Przejechaliśmy niedaleko cukierni Eliza, w której są pyszne lody porzeczkowe, czyli ulubione lody Rejmani, która jest z 14 Turystyczno-Wędrowniczej Drużyny Harcerskiej "Jastrząb" im. ppłk. Ludwika Sawickiego w Leżajsku, oraz koło sklepu, w którym oto piękne dwie druhny, czyli Esnela oraz Buba kupiły sobie kolczyki.
Dojechaliśmy wreszcie na Dworzec PKP oraz PKS na raz w Leżajsku, który rok temu jeszcze nie był wyremontowany, a teraz już jest. Wysisedliśmy wszyscy, chyba, prawie. Ustawiliśmy się pięknie i poszliśmy do Szkoły Podstawowej numer 2 w Leżajsku przy ulicy Mickiewicza. Gdy weszliśmy do tej oto szkoły wszyscy harcerze z Hufca Leżajsk, którzy nie wiemy z jakich oni są drużyn ponieważ w tamtym hufcu jest więcej drużyn, niż w naszym, chociaż my nawet hufca nie mamy.
Przyjechała, także druhna Rejmania z bagażami Buby, Esneli oraz Jawetki, które zostawiliśmy w środę przed zbiórką 14 Turystyczno-Wędrowniczej Drużyny Harcerskiej "Jastrząb" im. ppłk. Ludwika Sawickiego. Gdy weszli smy do szkoły każdy musiał szczelić piękny i artystyczny autograf, który na pewno każdy w bliższej lub dalszej przyszłości będzie dawać szerokiej rzeszy wiernych fanów.
Gdy zapłaciliśmy ogromną, wielką sumę pieniedzy za wpisowe na IX Festiwal Piosenki Harcerskiej i Turystycznej HiT 2012 w Leżajsku (i jak wcześniej pisałam, że Esnela ma przetarte w kroczu to właśnie teraz zrobiła się piękna, jakże fascynująca dziura tam
) zostawiliśmy plecaki i zaczęliśmy przebierać buty, zostawiać swoje piękne, cudownie uszyte, różnymi haftami kurteczki.
Jak już to zrobiliśmy każdy poszedł do sali nr 113, która była salą 64 Artystycznej Drużyny Harcerskiej "ABENABI-SHOKKA" imienia generała Roberta Baden-Powella pseudonim Bi-Pi, czyli w skrócie 64 ADH "CIEMNI", a dokładniej była to sala od jakże cudownego przedmiotu szkolnego, który się nazywa język polski, w której zamieszkiwały zespoły takie jak : EtshOrniS (CiemnyShorniS) oraz Carnearaan (Ciemnyaran) oraz dwie solistki : Brynio (Ciemnyrynio) oraz Rejmania (Ciemnamania), które są przedstawione na tym oto pięknym zdjęciu, które zostało wykonane przez nasz piękny, ciemny oczywiście aparat drużyny marki Olympus.
_______________________________________________________________
hasło Esneli:"mamy nadzieję, a nie jeszcze nie mamy nadziei"
to jest moje nowe motto życiowe!
Wymyślały Bubsonik oraz Błogosławiona Esnela
Pisała Buba, bo Esnela zadania robila
Już teraz mamy nadzieje ze ten wpis wiele Was nauczył.