nic mi się nie chce, ej.
nie poszłam dzisiaj na dwie ostatnie lekcje, po prostu mi sie nie chcialo. tak, mam strasznego lenia.. nie mogę się zmotywować co do szkoły i do poprawiania ocen. Baba od matmy mnie jeszcze dobiła bo dokładnie po 4 miesiącach dopiero raczyła sprawdzić poprawy, i co mi oznajmiła? że dwa sprawdziany zaliczyłam na 3 a inne dwa na 1, więc półrocze nie zaliczone -.- jakby kurwa nie mogła sprawdzic tego wczesniej, chociaz miałabym wiecej czasu na to aby to jeszcze raz napisac -.- a tak to od nowa musze zacząc umawiac sie na korepetycje. NIENAWIDZĘ MATMY, tak z całego serduszka.
z tego co mi wiadomo to od 30 maja do 1 czerwca jedziemy na wycieczkę klasową, będzie basen, plaża. i co to oznacza? trzeba bardziej się postarac i więcej ćwiczyć ;d
jestem mega zmęczona. wróciłam do domu z tej szkoły, przyszedł mój M, poźniej posprzątałam i właśnie dopiero skończyłam -.- nienawidze sprzątac.
a jedzenie? na sniadanie zjadłam bułke sojową z jakąs wędliną, i troche płatków. drugiego sniadania nie bylo. na obiad zjadłam banana i dwie malutkie bułki z jabłkiem . a co do kolacji to czas pokaże.