Ostatni czas mega intensywny. Ciągle coś załatwić, gdzieś jechać... do tego dużo nerwów i rozłożyło mnie na łopatki od piątku. Niby nic mi nie jest. Ale mięśnie bolą, kości bolą raz ciepło raz gorąco. Więc jakieś tabletki i jazda dalej. Wczoraj coś odpoczęłam bo mąż miał wolne. Ale naobiecywal dziewczynkom odwiedziny u wujka i musieliśmy jechać na chwilkę, bo starsza beze mnie ani rusz. Jednak rano myślałam, że nie wstanę do przedszkola z młodą. Jednak zebrałam się w sobie bo już by miała za dużo wolnego. W czwartek miała wolne, bo miała do laryngologa, ale przełożyłam, bo wstała z zawalonym nosem i katarem. W piątek miała iść bo wszystko minęło, ale nie wiem czy budzik mi nie dzwonił czy wyłączyłam, bo pół nocy nie spałam właśnie bo raz zimno raz gorąco było. I zaspałam... Więc dzisiaj już wypadało ja wysłać bo w końcu poczuje wakacje. :) ogarnęłam z grubsza dom, pije druga kawkę i za godzinkę jadę po nią. Młodsza się bawi, cisza w domu. Na lekach jakoś funkcjonuje. Jak mi to minie muszę zrobić jakieś badania, bo niedawno już tak było. A tydzień znowu zalatany jutro skrzypce w środę kolejne spotkanie do diagnozy logopedyczno psychologicznej czwartek skrzypce. Sobota skrzypce tzn próba zespołu plus o 18 znowu graja w kościele. Mam nadzieję, że w niedzielę wolne będzie. Dzisiaj jestem z nimi sama bo mąż zostaje na noc na jednostce bo jadą na strzelanie w nocy o 3 Więc nie opłaca się muz jechać do domu i przed 2 w nocy jechać znowu. Dobra koniec relaksu idę podszykowac jakiś obiad i trzeba będzie jechać.
Inni zdjęcia: Kaczucha em0523Nutria em0523Trznadle em0523I znowu Grubodziób :) em0523Grubodzioby Para em0523Młoda Figa ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24