Chcialabym dedykowac ten wpis (pierwszy od bardzo dlugiego czasu) tej pewnej osobie, bez ktorej moje zycie byloby nudne. Tak, och tak, meczenniku zycia i swiata, Syzyfie swojego zycia w swojej biedotcie rece umeczone ciezka praca i wysilkiem. Och tak, wlasnie tak. Twoje zycie przeplynelo jakos pasmo nieszczesc i niepowodzen, a ukojenie znajdywales tylko w butelkach zza lady. Probujesz mi w amoku powiedziec co powinnam zrobic w zyciu, zeby zdobyc sie na szczyt, gdy ty plaszczysz sie na dnie i zakopany w mule swego bycia nieporadnym juz dawno nie widziala ciebie zadna istota zywa. Przemawia przeze mnie zlosc, skrapiana najbardziej wytrwanymi wulgaryzmami stworzonymi w polskim jezyku. Tak, och tak. Brak mi juz lez i brak mi juz krwi by bronic ciebie wlasna piersia, bo zdalam sobie sprawe juz lata temu, ze za osobe taka jak ty nie warto nadstawiac drugiego policzka. Wciaz slysze jakoby powinnam wdziecznosc Ci oddawac za lata ciezkiej pracy, tyle ze nie wiem czy mozna ciezka praca nazwac twoje krucjaty do monopolowego i spowrotem. Ktos zapewne chcialby zrobic z ciebie bohatera, meczennika naszego systemu, kraju, PRL'u. Biedny chlopaczyna, bez ojca, sam zawsze tak bardzo sam, ale prawda jest taka, ze nim nie jestes. Po prostu jestes frajerem.