Byliśmy snem. Pozostaniemy nim. Pozostaniemy niczym. Jesteśmy kruchym naczyniem w rękach kogoś, kto panuje nad tym wszystkim. A w tym momencie zegarek oznajmia mi, że ten ktoś wypoczywa od 39 minut. 39 minut niedzieli. 39 minut do przodu, kolejny czas zmarnowany. Kolejna zmarnowana minuta, już 40 minut niedzieli.
A jeśli ten ktoś nas upuści? Upuścimy sami siebie. To my nosimy sami siebie i siebie nawzajem. Byle do przodu i byle z brodą w górze. Tobie jest trudniej, bo jeśli musisz uważać też na mnie, to potrzebujesz spojrzeć lekko w dół. A wtedy nie trzymasz już brody w górze.
Idź więc i nie przejmuj się mną. Ja zostanę tu gdzie jestem. Przyzwyczaiłam się już do strat. Do dużych strat, Nie pierwszy i nie ostatni raz na pewno.
Nie znoszę tego wszystkiego. Że bezwiednie zapamiętuję każdy szczegół, w tym momencie wiem już jakie masz tiki nerwowe, jak się zachowujesz, kiedy coś Cię boli, jak kiedy jesteś smutny, jak kiedy Ci śmiesznie, jak kiedy mówisz coś o czym w zasadzie nie chcesz rozmawiać, a jak mówisz coś, czym koniecznie musisz się ze mną podzielić. I wcale nie siedziałam nad Tobą jak nad książką. Wręcz przeciwnie. Nie znoszę tego, że nawet nie przeczytasz tego tekstu, nie zrozumiesz jak wiele chcę przekazać. Piszę do nikogo, skoro nie przeczytasz to znaczy, że nie istniejesz. Jeśli Ty nie istniejesz, to nie istnieję także ja. Tak samo ja staję się w tym momencie wyimaginowaną postacią. Moja wyobraźnia stworzyła całą mnie, jestem wybrykiem własnych myśli. 46 minut niedzieli. Nienawidzę tego, jak wiele dla mnie znaczysz, kim tak naprawdę dla mnie jesteś i jak ja mało znaczę dla Ciebie. Znowu pojawia się we mnie poczucie beznadziejności i brak wiary w jutro. I tego też nienawidzę. Więc co? Nienawidzę siebie? Może. Może dlatego ciągle powtarzam, że to moja wina. Bo takie mam poczucie, nie lubię oszukiwać sama siebie. A mimo wszystko to robię. Wmawiam sobie wszystko, po czasie zaczynam w to wierzyć, ale to nie jest to, czego chcę, mimo wszystko momentami tak naprawdę nie jestem sobą.
Może ja tak naprawdę jestem pusta. Może po prostu niepotrzebna, może po prostu gubię się w tym wszystkim.
49 minut niedzieli.
Spójrz na mnie jeszcze raz i powiedz co widzisz.
Powiedz mi to, tutaj, na gg, na ulicy, na koncercie, w barze, u mnie w domu, na księżycu, na słońcu.
52 minuty niedzieli.
Powiedz mi, kim dla Ciebie jestem. I dlaczego nikim.