Witajcie. U mnie nic ciekawego, oprócz tego, że dzisiejszy dzień był okropny. Poszłam do szkoły i wyszłam z niej po dwóch lekcjach, bo miałam jednym (dobra, dwoma!) słowem rewolucję żołądkową. Chyba dopadła mnie grypa jelitowa. Mimo wszystko po przeleżeniu kilku godzin w domu i rozkoszowaniu się nic-nie-robieniem, po prostu zgłodniałam i zjadłam całkiem sporą porcję obiadu. Jak na razie z brzuchem nic się nie dzieje i oby tak zostało, bo nie marzy mi się ciągłe łażenie do łazienki. Pomijając mój stan zdrowotny, żyję sobie tak jak żyłam dotychczas. Raczej spokojnie, choć zdarzają się dni, podczas których ze wszystkim się spieszę. Ogólnie, zamiast poświęcać mojego życia na liczenie kalorii, jem wszystko w przyzwoitych porcjach, rozwijam moje zainteresowania, czytam więcej książek, nie główkuję nad tym, jak nie zjeść obiadu i staram się cieszyć życiem. Swoją droga, przeczytałam dzisiaj książkę pt. "Dziewczyna z Pomarańczami", którą serdecznie polecam Wam wszystkim. A szczególnie tym, które nie widzą świata poza dietą i odchudzaniem. Można zmienić swoje podejście do życia i spróbować potraktować ją jak cenny dar. :)
No nic, nie mam za dużo siły, więc posprawdzam jeszcze parę rzeczy w Internecie i pójdę się położyć.
Trzymajcie się!