Witajcie! Co tam u Was? Nie oddzywałam się, ale miałam taki nawał pracy w szkole, że nie miałam nawet czasu włączyć komputer.
U mnie wszystko jak najbardziej w porządku. Przeżywam cudowne chwile w szkole z moją klasą (jest naprawdę fajna!) i mogę się Wam pochwalić, że chyba znalazłam osobę, której mogę naprawdę zaufać. Jest nią moja koleżanka. Wydaje mi się, że nasze relacje z dnia na dzień stają się coraz bliższe. Wczoraj byłam z nią na pożegnalnym obiedzie w barze mlecznym (zjadłam przepyszne kluski na parze z supersłodkim sosem jagodowym, mniammmm!). Kiedy wracałyśmy, strasznie padał śnieg, było zimno i ciemno, a my szłyśmy obok siebie, śmiejąc się i opowiadając o sobie. Jest ona pierwszą osobą, którą wyznałam o tym fotoblogu i moich problemach. Ona przeżyła dokładnie to samo w tamtym roku. Prawie zachorowała na anoreksję i stykała się z tym wszystkim, co ja - codzienne wchodzenie na wagę, liczenie kalorii, zmniejszenie sobie żołądka do wielkości piłeczki. Kiedy skończyłam jej mówić o tym, jak było mi ciężko, poczułam o wiele lepiej. Obiecałyśmy sobie, że nigdy nie wpadniemy w taką paranoję. Cieszę się, że właśnie tak się stało. Będę za nią tęsknić - dzisiaj wyjechała do sanatorium na miesiąc z powodu kilku problemów zdrowotnych i niskiej odporności. Niestety nie spędzimy razem ferii. Ale nadrobimy ten czas, wierzę w to!
Co do jedzenia, myślę, że nie mam już z nim jakichś problemów. Jem normalne, większe śniadanie, potem drugie w szkole, następnie jakąś przekąskę, obiad i podwieczorek. Kalorii staram się nie liczyć, choć czasem z nudów coś tam wyliczę i zwykle wychodzi mi jakieś 1800 kcal. W tygodniu raczej ograniczam słodycze, za to w weekend pozwalam sobie na ciasto czy batonika. Akurat dzisiaj moja mama upiekła ciasto drożdżowe i pozwolę sobie na dwa większe kawalki, bo nie jest ono strasznie kaloryczne :) A do tego zdrowe! Swoją drogą, czuję się dobrze, bo często ćwiczę - nie z przymusu, ale dlatego, że po prostu chcę. :) Dzięki temu jakoś mi lżej i mam więcej energii.
Aha, powiem wam jeszcze tylko, że dostałam okresu! :) To jedna z tych rzeczy, której bardzo wyczekiwałam! Naprawdę żałuję, że jeszcze niedawno tak okropnie potraktowałam swój organizm... Na szczęście wszystko zaczyna się stabilizować, ja nie tyję i cieszę się, że nie marnuję życia na dietę!