Wczoraj byłam zbyt zmęczona, żeby pisać. Uczyłam się chyba wieczność. Najgorsze jest to, że kartkówka, na którą się przygotowywałam, była zupełnie z czegoś innego. Pozdrawiam siebie. Przez natłok obowiązków nie mogłam nawet pójść na aerobik. Szkoła dobija mnie tak bardzo, że nie mam nawet czasu na realizowanie moich postanowień noworocznych. Co z tego, że miałam rozwijać swoje zainteresowania, skoro po lekcjach w ogóle nie mam na to ochoty? Zwykle jem obiad, uczę się i idę spać. Fascynujące życie.
Co do diety, wczoraj wyszło jakieś 1300 kcal. Dzisiaj miało być o sto mniej, ale po obiedzie byłam tak głodna, że zjadłam jeszcze serek waniliowy. Nie chcę zbyt dużych wahań kalorycznych, dlatego postanowiłam jeść regularnie po 1500 kcal. Wyznaczam sobie dwa miesiące na schudnięcie 4 kg. Uda się? Uda! Lepiej zdrowiej i bez efektu jo-jo, którego chcę później uniknąć poprzez dobrą stabilizację. Tym razem nie rzucę się jak głupia na jedzenie i nie przytyję. Nie ma mowy!
Zaraz idę dokończyć pracę pisemną. Wydrukuję ją, pouczę się na geografię, wezmę gorąco kąpiel i pójdę spać. Padam z nóg.