Najpiękniejsza!
Dzisiejszy dzień miał dość zawrotne tempo. Ledwo wstałam, zjadłam śniadanie (swoją drogą, przesłodziłam owsiankę słodzikiem) i z torbą ważącą chyba tonę poszłam do szkoły. Zwykle noszę plecak, jednak miałam zamiar zaraz po szkole jechać na zakupy do pobliskiego miasta. Sama, bo ostatnio czułam taką potrzebę. Ogólnie lekcje wlokły się jak flaki z olejem, dlatego kiedy byłam już na przystanku, miałam ochotę skakać ze szczęścia. W centrum handlowym nie znalazłam niczego ciekawego. Co prawda było sporo przecen, ale połowa tych rzeczy była po prostu okropna. W H&M mierzyłam cudowną skórzaną miniówkę. W sumie to nawet nie nastawiłam się na jej kupno - takie ciuchy wyglądają dobrze tylko na dziewczynach, które noszą rozmiar XS przy wzroście 175 cm. Tak więc chodziłam sobie po przymierzalni, wywijałam moim tłustym odwłokiem w skórzanej spódniczce i śmiałam się ze swojej głupoty. Później poszłam do Almy i przez jakieś pół godziny oglądałam wszystkie produkty. Doszłam do wniosku, że mają tam dosłownie wszystko co zdrowe, ekologiczne i niedostepne w moim mieście. Hm.
Po dwugodzinnym chodzeniu jestem strasznie zmęczona. Czeka mnie nauka na jutrzejszą kartkówkę i sprawdzian, a nie mam nawet siły wstać z kanapy. Do tego muszę jeszcze poćwiczyć. Ech, ciężkie życie!