Wczorajszy wieczór pozostawiam bez komentarza. Nigdy więcej.
Nie mam ochoty na robienie czegokolwiek. Siedzę w dresie przy laptopie, oglądam zdjęcia modelek i dochodzę tylko do wniosku, że muszę wziąć się w garść. Do mojej listy postanowień dołączam punkt o odchudzeniu okropnych nóg. Dzisiaj jestem zbyt zmęczona, ale od jutra ćwiczę codziennie. Dwieście podnoszeń nóg, rozciąganie, nożyce, dwa razy w tygodniu fitness. Uda się? Uda. Jestem zmotywowana jak nigdy.
Moja mama musiała zrobić dzisiaj chyba najbardziej kaloryczny obiad, jaki się tylko dało. Byłam zła, ale nie robiłam żadnych scen. Zjadłam całkiem niewielką porcję i tyle. W tym tygodniu zamówię sobie parowar i to okropne mięso, które sprawia, że moje obiady są zawsze tak cholernie kaloryczne, będę gotowała na parze. Bez litrów tłuszczu, bez tłustej panierki z bułki tartej. Alleluja, wreszcie schudnę.
Mam dzisiaj tyle do zrobienia, a najchętniej poszłabym spać. W tym tygodniu mam kilka trudnych sprawdzianów i kartkówek. Nie jestem pewna, czy sobie z tym poradzę. Obiecałam sobie jednak, że będę się uczyć, więc się postaram.