Yyy, myślę, że w weekedn nie zmieściłam się w 650kcal. Powód? Nie było mnie prawie całe dnie w domu. Mecz, czuwanie, rajd po sklepach. Siedzę teraz i napierdalam w klawiaturę. Piję cappuccino i mi niedobrze. Boli mnie głowa i jestem zmęczona.
Po czuwaniu, wróciłam dzisiaj o 6.30 rano do domu. O 7 położyłam się spać i o 10 wstałam. 3h snu - jestem zajebista.
Jutro nie idę do szkoły, jedziemy z dziewczynami na bieżnię na AWF. Muszę się postarać tym razem, mimo że ścięgno boli. Zasypiam na laptopie, ale... jest dobrze, prawda? :-(
W przyszłą niedzielę jadę odebrać płaszczyk. Jasny kolor, niedokońca beż. Ale świetny jest. Ładne ma wcięcie w talii. Pokażę Wam gdy go dostanę.
Idę pograć w coś, o 18 zjem, o 19 idę się kąpać i o 20 spać! O 7 mam już wyjazd jutro...