Przed chwilą po jakiś 26 godzinach udało mi się wrócić do domu.
Podsumowując:
- przez najbliższy tydzień muszę ciągle nosić chustkę,
- brak asertywności czasem niesie bardzo przyjemne konsekwencje,
- zmieniłam się nie do poznania, jestem teraz zupełnie inną osobą,
- zakochana jestem po uszy i choć nie ma powrotu, nawet nie chce go szukać,
- wydarzenia z przeszłości budzą we mnie strach, że historia się powtórzy,
- i choć przy Tej wyjątkowej Osobie wszystko co złe znika, ten strach jest, ale w mniejszym stopniu niż byłby normalnie,
- w życiu nie byłam tak naćpana szczęściem,
- moje marzenie się spełniło w tym lepszym wariancie,
- jestem bogatsza o nowe doświadczenia,
- zrozumiałam, że warto poznawać nieznane rzeczy, pokonując swój strach przed nowością,
- nie mam zamiaru się do nikogo więcej przywiązywać w najbliższym czasie,
- obca mi osoba uświadomiła mi bardzo ważną rzecz: nie warto przejmować się dupkami z przeszłości, bo jestem teraz szczęśliwa i tylko to się liczy,
- nie muszę mieć żadnego powodu by żyć, śmierć już nie jest przeze mnie pożądana,
- nienawidzę widoku pewnej twarzy, ale cierpliwie chowam to głęboko w sobie,
- moje obawy się spełniły, a mimo to zachowałam honor i wyszłam ze sprawy z podniesioną głową/z twarzą,
- te dwadzieścia kilka godzin pozwoliło mi w końcu pojąć to, przed czym moja podświadomość się broniła,
- moja orientacja seksualna, jest zbyt skomplikowana, żeby określić ją jednym słowem,
- strasznie dużo ludzi naoglądało się moich zdjęć na tapecie,
- nowy rozdział w życiu zaczyna się obiecująco,
- stwierdzam iż kiedy coś przestaje być dla nas problemem, to znika to z naszego życia,
- ja chyba nigdy nie przekonam się co do tańca, będę podpierać ściany już zawsze.
Kocham Cię.