Tyle nauki, że nie wiem od czego zacząć. Logika przerasta moje możliwości, nie wiem jak zalicze kolokwium, a następnie egzamin.
Nie umiem być systematyczna więc wszystko pozostawiam na ostatnią chwilę, zaliczanie kartkówek, nieobecności. Doszły jeszcze kolokwia. Na nic nie mam czasu. Plusem jest to, że na jedzenie również. Ciężkie warunki wymusiły też opracowanie nowych technik - ucze się podczas kręcenia hula-hopem.
Boże, niech już będzie po wszystkim. Marze o pójściu do kina, spotkaniu się z przyjaciółkami, o położeniu się spać o normalniej godzinie, bez wyrzutów sumienia, że marnuje czas.
Ciekawa jestem ile ten stres będzie kosztował mnie kilogramów. Oby chociaż pod tym względem wyszło mi to na dobre.