zdjęcie- jakieś gówno wygrzebane w którymś z 832458234528 folderów.
po pierwsze - baaardzo przepraszam że nie było mnie tu tyle czasu.
ostatnie 2 tygodnie to istna paranoja.
więc tak, od początku..
Zaczęło się od tego, że jakieś 2/3 tygodnie po śmierci mojego pieska, Ramzesa, tata kupił 2miesięcznego rabladorka. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Nawet moi przyjaciele się śmiali, że to jedyny mężczyzna któremu udało się skraść moje serce. Cieszyliśmy się maluchem przez 2 dni. Później okazało się, że ma on parwowirozę. Ta choroba rozwija się od 7 od 14 dni, więc musiał być już zarażony przed zakupem. Kolejne dni to była walka o jego życie. 2 razy dziennie u weterynarza, kroplówki, antybiotyki.. Po prostu masakra. Trwało to 5 dni. 5 nieprzespanych nocy. Już nie mogłam patrzeć jak się męczy. Maluch przegrał walkę. Nie mogłam się pozbierać.. z resztą moja rodzina też. Jeszcze nikt nie zdąrzył się ogarnąc po Ramzesie, a tu znowu trzeba przeżywac to samo. Przynajmniej już nie cierpi.. Parę dni później dowiedziałam się, że moja ciocia miała wypadek. Trafiła do szpitala, 2 złamane nogi, w tym jedna do operacji. Tydzień temu mojej siostry przyjaciel miał wypadek na motorze. Zginął na miejscu. W poniedziałek rano dowiedziałam się, że mojego najlepszego przyjaciela tata nie żyje. A w dodatku w środę zmarła moja ciocia, która była chora na raka.
Mam już dosyć.
Ćwiczenia, dieta, prowadzenie bloga.. to ostatnie rzeczy o których myślałam.
Od jutra chce zacząć od początku.
Od zera.