Mam dość tej pieprzonej rozłąki. Tych kilometrów, tej trasy. Mam dość domysłów, głupich wyobrazeń. Tych milczących telefonów i ciągłego mijania się. Gdzieś z wiatrem pędzi Twój oddech, który czuje codzień na skórze zamykając strzelnie okno wieczorem. Zamykam wtedy mimowolnie powieki i proszę Boga, by oddał mi Ciebie ,zabierając te brame odległości, która z dnia na dzień niszczy nas coraz bardziej.
Powiec, mów, krzycz ! że nie odejdziesz. Czemu milczysz? co się dzieje? Zawsze ci ufałam, kiedy iskrzyły ci się oczy, ten blask wróci?! Mój płacz odbija się od ścian, niczym głośne echo.. wiem nie słyszysz, znów kilometry mi cię zabierają .. nie słyszę, nie widzę..ale czuję. Powiedz,że ty też..błaaaagam !