Dnia pewnego (za Gierka)
ktoś mi ukradł cukierka.
Duża była to strata,
bo go niosłam dla brata.
Miał być na urodziny
ode mnie i rodziny.
Brat niski był od małości
i chudy - same kości.
Ucieszyłby się na pewno,
bo suchy był jak drewno
i nogi go bolały,
i cały był zdrewniały.
Może by trochę przytył
i wreszcie byłby syty,
a tak to i nie był krzepki,
i nie miał piątej klepki.
Pracował w hucie na zmiany
i często był pijany;
przypadkiem stracił pracę
i wylądował w pace.
A wszystko z mojego powodu,
bo cuksa stracił za młodu.