Wczorajszy wieczór zaliczam do jak najbardziej pozytywnych. Miło było posiedzieć w gronie przyjaciół, nie przejmując się niczym i nie topić smutków i problemów w procentach, nie tym razem. Tym razem było spokojnie, miło i przyjemnie. Louis przeprosił Eleanor za tą szopkę, ale ta nie była zła. Ucieszyła się, że Larry zaistniał na całym świecie i ujrzał światła dziennego, natomiast Danielle i Perrie zaczęły im gratulować odwagi i życzyły jak najdłuższego szczęścia. Pośpiewaliśmy też karaoke, potem była pizza, którą Horan chciał od razu zjeść, ale podzielił się z nami, haha. Nigdy nie zrozumiem jak duży żołądek ma ten wrażliwy blondyn :D
Liam wpadł dzisiaj na pomysł, aby zorganizować twitcam'a w którym mamy opowiedzieć wszystkim jak to wszystko się zaczęło i nie hamować się przed wyzwiskami w stronę Modest'u. Zgodziłem się, chłopacy także, więc zapowiada się kolejny miły wieczór :)
od weroniki:
MALIK, ZABIJASZ! <3
oglądam glee :)