No niestety bajeczne wakacje na Krymie dobiegły końca :(
Dłuugo by tu opowiadać, a wspomnień by nie starczyło na 3500 notek :(
Godne zapamiętania było:
-Pchanie się na granicy i baby z mięsem z Biedronki
- Ścisk (takiego nie widzieliście nigdy w żadnym, nawet najbardziej zapchanym busie!) w busach ukraińskich
- Ciągłe restauracjowanie, szczególnie to lwowskie i branie wszystkiego co się chciało :)
- Kiedy chłopcy opróżnili z browarów całą lodówke w lwowskim hostelu - podczas pamiętnej walki Kliczki (reszty nie pamiętam, no, może poza konwersacją z jakimś Angolem (nadal nie mogę pojąć jak można lubić Chelsea i ManU jednocześnie??) i konwersacją z jakimś Ukraińcem (jak ja się z nim dogadałam to nie wiem..) o pomarańczowej rewolucji oO) i potem jakieś ziomki z Polski się skarżyły, że nie ma nic w lodówce poza kwasem :D
- Pamiętne wpisy Seby na facebooku, których nikt nie zrozumiał ha
- KOŃ RAFAŁ - to trzeba obczaić na YT, jest tak głupie, że aż śmieszne
- Solianka z jedną oliwką
- Stadion na EURO - prawie gotowy ha
- 15-godzinna (?) jazda do Kijowa, w pociągu z łóżkami
- Złote Wrota w Kijowie, które wcale nie były złote :(
- Upał z tonowym plecakiem na plecach ^.^
- 15- godzinna (?) jazda do Symferopola
- Bilet do Bakczysaraju za 5 hrywien ( +/- 1 zł?)
- KRYMSKIE KIBLE! ( czytaj: dziury w ziemi do których ktoś nie trafił! btw zrobiliśmy cały ranking krymskich kibli, a dostarczały niezapomnianych wrażeń...Toalety publiczne to również był typ "na Małysza", w dodatku kabinki bez drzwiczek. I tak panie mogły robić kupę i sobie miło porozmawiać oO A nie krępowały się szczególnie oO)
- Pałac Chanów, Monaster (przed którym wszyscy stali na gaciach, bezsilnie usiłując przebrać dłuższe spodnie i chodził jakiś brodaty koleś, który powtarzał, że nie wolno robić zdjęć ;|), Skalne miasto ( to dopiero dało popalić z plecakami pod górę)
- Czufut Kale -> zajebiaszcze widoczki i domki w skałach
- Jak zabłądziliśmy w lesie i nie wiedzieliśmy, gdzie jest północ ( pomocny okazał się okoliczny cemntarz muzułmański, na kórym nagrobki skierowan są ponoć na wschód)
- Spanie na zajebiaszczej górce z jeszcze bardziej zajebiaszczym widoczkiem + ognisko, kiełbaski i wino, którym Seba wspaniałomyślnie oblał moją bluzę ;/
- Ekstremalne mycie
- BABA WALIA! -. taka baba, która wynajmowała nam dom i kazała tak na siebie mówić oO Nie pozwalała wchodzić w butach i ciągle stała i coś do nas gadała, mimo że nie umiemy po rusku -,- Stwierdzenie - jesteś jak baba Walia, od tej pory można uznać za obraźliwe :D
- Leniny! Były na każdym kroku!
- Wielki Kanion, do którego nie dotarliśmy i musieliśmy się rozbić w jakimś parku narodowym czy czymś takim (gdzie niby nie można było) - dotarcie tam sprawiło, że schudłam 50 kilo
- Al Petri
- Pałac carski w Liwadii (gdzie była konferencja jałtańska)
- Rejs na Jaskółcze Gniazdo, gdzie jacht okazał się łodzią, a delfin kaczką...No i strasznie bujało :D
- Degustację win i zgubienie paszportu przez Bogusia - tego się po prostu nie da zapomnieć!
Muszę dokończyć to później, bo jest 3 w nocy i jak jutro nie wstanę, to cziburiak Seba (bezczel ukradł mi gdzieś pościel) mnie zabije ( dziś już prawie zabił, gdyż spałam 15 godzin :( ).
Adiós!
Jutro Wiedeń!