Jutro idę na basen. Ostatnio byłam rok, lub nawet dwa temu. Pewnie rano będę myśleć "chyba oszalałaś, nigdzie nie idziesz, nie pokażesz się tak". Ale obiecuję tutaj i teraz, pójdę, nie poddam się. Na basenie spalę tyle kalorii, co przez dobre kilka godzin ćwiczeń, a poza tym lubię pływać, boję się tylko trochę, że spotkam kogoś znajomego... No ale w sumie chyba w ciuchach też widać jaką mam figurę i nikt raczej nie oczekuje, że mam super wyrzeźbiony brzuch czy nogi. Myślałam kiedyś o tym, że bardzo przejmuję się tym, co inni o mnie powiedzą, a tak naprawdę sama mam w nosie to, czy ktoś obok jest pomalowany, niepomalowany, szczupły czy gruby. Chyba czas najwyższy pozbyć się tych okropnych myśli, bo inni patrzą na mnie tak, jak ja na nich, olewamy to.
Robimy to wszystko tylko i wyłącznie dla siebie, ja przynajmniej nawet będąc w domu lubię wyglądać jak człowiek. Mimo, iż słyszałam wiele razy, że bez makijażu nie wyglądam nic gorzej itp, to jest jakaś bariera w moim umyśle, która nie pozwala mi czuć się swobodnie bez np. pomalowanych rzęs i zrobionych brwi. Trochę pudru, bronzera, eyeliner czy cień, to mały poranny rytuał, który pozwala czuć mi się dużo lepiej we własnym ciele. W sumie to chore, że po napaćkaniu czegoś na policzki czuję się dużo ładniejsza, w końcu cały czas jestem taka sama, prawda?
Dzisiaj będąc jeszcze w swojej bezpiecznej strefie, a nie w stroju w przebieralni czuję się szczęśliwa, że trochę popływam. Trzymam za siebie kciuki jutro, mam nadzieję, że mój plan wypali, zepnę pośladki i zapomnę o tym, że ktoś mnie ocenia, bo inni mają mnie tak samo gdzieś, jak ja mam ich. Nie ważę 200 kg, nie jestem wielorybem, nie muszę bać się niczego! NIKT MNIE NIE OCENIA!