Cześć...
Nie wiem, który raz już do Was wracam dziewczyny. Odeszłam, bez słowa, wiem. Myślałam, że tak będzie lepiej, że będzie jakoś... prościej. Myliłam się. Jest coraz gorzej, a ja nic nie mogę na to poradzić.
Mam bulimię. Na tyle zaawansowaną, że wymiotuję już czasem po za dużej ilości płynów wlewanych w siebie. Moi rodzice o wszystkim wiedzą, byłam już u psychologa. W tym tygodniu idę do psychiatry.
Jest mnie coraz... mniej, a przynajmniej psychicznie, bo fizycznie mam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Dalej jestem grubą krową.
Schudłam już ponad 13 kilo, a dalej jestem w jednym i tym samym punkcie. Rozumiecie? To wszystko to syf, całe to żarcie jest syfem.
Podobno źle wyglądam, podobno już ludzie mijający mnie na ulicy potrafią dostrzec, że coś ze mną nie tak.
Ostatnio byłam u Księdza. Pierwsze, co zrobił, gdy mnie zobaczył, to zapytał, czy mam bulimie, bądź anoreksję, bo jestem koszmarnie blada i ogólnie źle się prezentuję.
Żałuję, że wciągnęłam się w to bagno, ale nic już nie zrobię. Kurewsko mi przykro.
Wróciłam do Was. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło...
Co u Was?
171/57kg