Amanda rzuciła słuchawkę i rozejrzała się po pokoju. Następnie pobiegła do okna i wyjrzała na podwórko. Nikogo.
Nie mogła dłużej sterczeć przed oknem i wpatrywać się w pustą ulicę. To głupie. Poszła na pierwsze piętro, do swojego pokoju i stamtąd postanowiła zadzwonić. Tutaj także nikt nie odbierał. Teraz była naprawdę przestraszona. Ktoś chce się zabawić jej kosztem, uspokajała się. Kogoś to bawi. Ktoś ma świetną zabawę, podczas gdy ona boi się nie na żarty.Nie zastanawiając się długo, zamknęła drzwi na klucz, a klucze schowała do kieszeni. Zamknęła wszystkie okna.
Następny telefon rozległ się pół godziny po tym, jak zamknęła się w swoim pokoju.
- To nic nie da - mówił głos - Nie potrzebnie się zamknęłaś. I tak cię dorwę.
Głos był spokojny i opanowany. Rozłączył się zaraz po tych słowach.
Zadzwoniła na policję, ale nikt nie odbierał. Czy to możliwe? Przecież zawsze ktoś powinien siedzieć przy telefonie!
Zasunęła zasłony w oknie. Ktokolwiek to był, obserwował ją. Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości.
Dręczyciel nie odezwał się przez następną godzinę. Wpatrywała się w tym czasie w słuchawkę telefonu i czekała aż zadzwoni Nie dzwonił. Chyba poczuła ulgę. Znudziło mu się podglądanie jej.
Otworzyła drzwi pokoju i zbiegła po schodach do kuchni. Na dworze powoli się już ściemniało, słońce nie świeciło już w oczy i znowu wyjrzała na podwórko. Nikt cię nie obserwuje - pomyślała. Dał sobie już spokój. Spłynęła na nią fala ulgi. A ona tak się bała!
Wzięła szklankę i odkręciła wodę w kranie. Zaszumiało, coś trzasnęło, ale woda nie poleciała. Zakręciła kurek i odkręciła go jeszcze raz.
Odskoczyła gwałtownie w tył, gdy w umywalce rozpłynęła się brunatnoczerwona ciecz. Gęsty płyn trysnął nagle i z ogromną siłą i nie przestanał cieknąć z kranu. Krew lała się szybko i obfitymi ilościami, plamiąc wszystko wokół. Czuła na swojej twarzy lepką ciecz. Była cała mokra. Cała czerwona. Serce biło jej mocno. Oddychała szybko. Krew nie nadążała odpływać i po chwili zaczęła przelewać się z umywalki na podłogę. Był to straszny widok. Straszny, okropny, nie potrafiłaby tego nazwać. Stała tylko tam i jak zahipnotyzowana wpatrywała się, jak na białych kafelkach rośnie czerwona kałuża. Białe ściany były pokropione, szafki, blaty, ona. Wszystko w krwi.
Nie wiedziała, jak długo tak stała, ale nagle coś popchnęło ją w stronę umywalki. Jakiś odruch, strach, kazał jej zakręcić kurek. Krew przestała cieknąć, a ona szła w tej kałuży prosto do innego pokoju. Wszystko było mokre, ale ona nawet nie pomyślała o tym, żeby to zetrzeć. Była jak zahipnotyzowana. Bała się bardzo, tak bardzo że nie potrafiła racjonalnie myśleć.
Zadzwonił telefon.
- Czego chcesz? - głos drżał jej jeszcze bardziej - Zostaw mnie w spokoju!
- Nie... Czy jeszcze tego nie zrozumiałaś? - zakaszlał i mówił dalej - Jestem w twoim domu.
Rzuciła słuchawkę i w panice rozejrzała się dookoła. Czy to możliwe? Czy to możliwe że nic nie zauważyła? Napewno nie był tutaj. Na parterze jest tylko jeden telefon i dwa na pierwszym piętrze. Albo jest u niej w pokoju, albo w pokoju Loren. Przestała się nad tym zastanawiać, teraz myślała tylko o jednym. Musi stąd uciec. Jak najszybciej. Kimkolwiek on jest, to jakiś wariat i napewno nie żartuje. Psychopata. Jeszcze nigdy nie bała się tak jak teraz.Rzuciła się do drzwi wejściowych i w pośpiechu przegrzebała kieszenie. Gdzie są te cholerne klucze? Czy je zgubiła? Wypadły? To niemożliwe. Nie teraz. Na darmo sprawdziła jeszcze raz. Nie miała ich. Jest zamknięta w domu z jakimś psychopatą.
On mnie zabije - pomyślała.
Postanowiła wyjść przez okno. Nie dbała o to że jest w poplamionym ubraniu i wygląda jakby ktoś ją przed chwilą rozstrzelał. Gdy już otwierała okno, usłyszała coś.
Krzyk, przeraźliwy pisk kobiety, dochodzący z pierwszego piętra. Loren. Nie mogła jej tak zostawić. Ona jest tam gdzieś z nim.
Wzięła z kuchni duży nóż i po cichu weszła na górę. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że on może słyszeć bicie jej serca. Od razu wiedziała dokąd iść. Brązowe drzwi na końcu korytarza były uchylone. Pokój Loren. Teraz dopiero przyszło jej do głowy, że mogłaby najpierw wyjść i powiadomić policję, a potem wrócić po Loren. Ale było już za późno.
Uchyliła drzwi i więcej nic juz nie zobaczyła.
Ciała dwóch kobiet znaleziono następnego dnia wieczorem, gdy zaniepokojony sąsiad postanowił wejść do ich domu. Zastanawiało go, dlaczego światła są zapalone w śroku nocy i za dnia. To co zobaczył, musiało być dla niego wielkim szokiem. Do tej pory nie wiadomo, kim był mężczyzna, który je zamordował. Nie wiadomo, gdzie jest. Może być wszędzie. Ale wiadomo tylko jedno, będzie zabijał ludzi, będzie ich dręczył. Ten koszmar nigdy się nie skończy.