Szczerze? Nie wierzę w nas tak bardzo jak Ty. Cały czas łudzę się, że będzie lepiej, dlatego wciąż mam nadzieję. Ale i tak nie wiem, czy to się uda... To nierealne, by było między nami dobrze, kiedy jesteś tam. Pocieszam się, że może jak wrócisz, to w końcu się jakoś poukłada.. Pamiętasz jak ostatnio mówiłam, że poczułam się szczęśliwa? Nie kłamałam, ale to był pierwszy raz od początku naszej znajomości. Pierwszy i jedyny. Szybko, nie? I nie trwało to długo. A każdy powtarza, że początki są najlepsze. Kurwa, skoro najlepsze, to ja nie wiem co będzie potem. Jeśli teraz nie umiemy znaleźć kompromisu, to jak poradzimy sobie później, kiedy pojawią się jakieś większe problemy? Codziennie mam wątpliwości, codziennie się zastanawiam kiedy się między nami poprawi. Już tracę nadzieję. Mamy tak ciężkie charaktery, zwłaszcza ja... I niestety niepasujące do siebie zupełnie. Prawie nic nas nie łączy. Nawet kurwa głupiego filmu do obejrzenia sobie wieczorem nie możemy wybrać, bo nie potrafimy znaleźć nic, co akurat odpowiadałoby nam obojgu. Każdego dnia się męczymy. Cały czas muszę się bać, starannie dobierać słowa i czyny, żeby czegoś nie zepsuć. A że ja nie umiem się przestawić na taki tryb życia, to i tak nie myślę co mówię i co robię, bo nigdy nie myślałam. A przez to się kłócimy. Może źle robię, porównując nas do mojego poprzedniego związku, ale mimo że wiem jak ciężko jest ze mną wytrzymać, to myślę, że skoro on potrafił, to chyba da się. Nie wiem jak to jest, ale jego spotkam na mieście i bez problemu mogę o wszystkim pogadać, chociaż już dawno nie jesteśmy razem. A my? Jesteśmy i nie umiem z Tobą rozmawiać. Nie mam pojęcia dlaczego, ale strasznie opornie mi to idzie. Pytasz czy piszesz co tam, a ja nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. I non stop tylko muszę się zastanawiać co mogę powiedzieć, a czego nie, bo zaraz mi wypomnisz, że się czepiam, albo mówię o kolegach, albo o swoich byłych, albo jeszcze co innego. Ja taka jestem, zawsze opowiadam o wszystkim i wszystkich co mnie otacza. Bo to jest właśnie moja codzienność. Wiem, że może to wcale nie jest miłe, że Ty tam pojechałeś do pracy i codziennie zapierdalasz, a ja się świetnie bawię w weekendy. I to z Dawidem na przykład. Ale wiesz dlaczego tak jest? Przy nim nie muszę się zastanawiać czy mówię coś źle, czy w nieodpowiednim momencie przeklnę. Ani razu mi nic nie wypomniał, żadnej mojej wady. I nie raz sobie żartujemy, w ogóle z nim to cały czas się wyzywam. Mówienie do siebie debilu i głupku to u nas na porządku dziennym. I nikt się o to nie obraża. A do Ciebie jak raz powiedziałam czy Cię pojebało to była obraza majestatu, a podobno to ja za bardzo biorę sobie wszystko na poważnie. On też nie jest święty, nie wiem czy komuś odbił dziewczynę, czy chuj wie co, ale spędziłam z nim trochę czasu, sporo przegadałam i czasem nawet mam wrażenie, że znam go lepiej niż Ciebie. I nie wszystko, co mówią o nim ludzie jest prawdą. Wbrew pozorom. Bo też miałam o nim złe zdanie na początku. Nie umiem zerwać z nim kontaktu, bo dla mnie to tak, jakbyś kazał mi wybierać na przykład między Tobą a Izą. Bo za nią też nie przepadasz. No nie wiem, widocznie jestem inna, ale nie kategoryzuje ludzi poprzez płeć. Uwierz, że mimo tego, że lubię z nim spędzać czas, to nic do niego nie czuję tak jak Ty sobie wyobrażasz. Nie ręczę za niego, ale wiem, że nie życzy nam źle, bo nawet jak ostatnio się pokłóciliśmy i mu powiedziałam, że telefonu od Ciebie nie odbieram, to mi powiedział, że jestem głupia i że mam się do Ciebie odezwać.
Na pewno Cię w chuj zrani ta wiadomość, wybacz mi, ale muszę. Nie umiem powiedzieć, że Cię nie kocham, ale przepraszam, że powiedziałam to już tyle razy, mimo że nie jestem tego pewna. Nie mam takiego przeczucia jak Ty, że na pewno wszystko będzie dobrze, że jesteśmy sobie przeznaczeni i tak dalej. Wręcz przeciwnie. Wiele razy zastanawiałam się jak długo to przetrwa, bo nie zapowiada się kolorowo. I cały czas mam obawy, ale nie mogę o nich nikomu mówić, bo Ciebie to rani, a na przykład Andzia od razu na mnie krzyczy, żebym czasem nie zrobiła nic głupiego.. Ale nie mogłam już wytrzymać, bo czuję się, jakbym Cię okłamywała. Próbuję się pocieszać, że potrzebujemy czasu, że musimy się lepiej poznać, więcej nauczyć, że będzie lepiej jak wrócisz. Ale i tak nie zawsze w to wierzę. Zbyt wiele nas dzieli. Zbyt małe mamy szanse.
Cały czas próbujesz zacząć temat seksu, a ja się denerwuję, bo tak naprawdę tego nie chcę. Wiadomo, że nie raz miałam ochotę, ale po prostu boję się, że będę żałować. Wręcz niemalże jestem tego pewna. Bo nie czuję, byś był tym jedynym, odpowiednim. Nie chodzi o to, że z Tobą jest coś nie tak, ale po prostu nie umiemy się zgrać pod względem uczuciowym i dlatego nie chcę tego robić na siłę. Bo jeśli nie umiemy ze sobą żyć, to seks nas nie zbliży, tylko jeszcze bardziej oddali. Stanie się czystą przyjemnością. Fizyczną.
Naprawdę chciałabym świata poza Tobą nie widzieć, ale nie da się miłości zwerbować. Przepraszam.. Masz w sobie coś, co mnie przyciąga, bo inaczej już dawno bym zrezygnowała, a wciąż mnie coś przy Tobie trzyma. Nie wiem co to i dlaczego, nie umiem tego wytłumaczyć, ale to nie jest to samo, co czułam wcześniej. Może inaczej - nie jest tak silne. Nawet w połowie. Nie kłamałam z tym wszystkim, co Ci mówiłam o uczuciach, ale kocham było niepewne. Wybacz.