Pogodziłam się z Oskarem, choć i tak czuję, że nie jest do końca dobrze. Właściwie nic nie jest dobrze. Tak bardzo chciałabym, żeby już wrócił. A tu tyle jeszcze przed nami... Cały czas mam wrażenie, że to nie potrwa długo. Wciąż się kłócimy i na każdym kroku musimy się starać. Niby powinno się starać, ale z drugiej strony - trudzić się całe życie? Myślałam, że nie na tym ono polega. Myślałam, że przy mojej drugiej połówce będę czuć się swobodnie i dobrze jak z nikim innym. A tak nie jest. Bo z każdym słowem, czynem, ze wszystkim muszę uważać. Bez przesady. Tak właśnie wygląda związek niepasujących do siebie ludzi. Zależy mi na nim i niby nie chcę go stracić, ale jakoś nie sądzę, by był moim przeznaczeniem, miłością życia. Nie czuję do niego tego samego i tak silnie jak do Karola. Nie kocham go na zabój. Może z upływem czasu coś się zmieni. Może tylko mi się to wszystko wydaje, bo byłam przyzwyczajona do związku, w którym znaliśmy siebie i swoje przyzwyczajenia. A teraz muszę budować wszystko od nowa. Może to jest to, co mi przeszkadza. No ale dlaczego to takie trudne? Z Dawidem na przykład czuję się normalnie, nie ma tylu spin i jakoś się dogadujemy, rozmawiamy o wszystkim bez problemu, poznajemy się i jest okej. A z Oskarem cały czas jest coś nie tak. Dziwnie. Chujowo.