A gdyby tak ludzie dowiadywali się o seksie dopiero po ślubie z prawdziwą drugą połówką? Byłaby (powinna być) to na tyle intymna sprawa, że nie rozmawiałoby się o niej tak otwarcie. Chociaż w sumie w dzisiejszych czasach ludzie nawet o najintymniejszych sprawach gadają gdzie i z kim popadnie. Ale gdyby... A wtedy nie można by było nic mówić ludziom przed ślubem (koniecznie z miłością swego życia). Seksu nie traktowałoby się jak sportu. Każdy przeżywałby to po swojemu. Bez wszystkich książek i filmów o kamasutrze - intymnie. Na swój wymyślony, wymarzony sposób. Nie byłoby żadnej presji, ciąż nastolatek i tak dalej. Ileż problemów by nie powstało...