Swag jak cholera.
No, fajnie jest sobie tak chodzić po domu. Tylko dlaczego akurat po domu? Mam dosyć tego śniegu, mleka na niebie i ujemnej temperatury. Potrzebuję krótkich spodenek, trawy, zdjęć, czegoś pozytywnego. Jak na razie - niczego takiego nie mam.
Przez tę całą zimową aurę mam ochotę siedzieć w domu, spać, jeść i najlepiej nakleić sobie tapetę na okno, żeby nie oglądać całego bezsensu tego świata. Chciałabym już coś ustalić w sprawie wakacji, tylko na tę chwilę wszyscy mówią, że dopiero marzeć, że jeszcze za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Otóż moi drodzy - wcale NIE jest za wcześnie! Poza tym odnoszę wrażenie, że takie plany dałyby mi trochę pozytywnego myślenia, którego tak bardzo mi teraz brakuje.
Dzisiaj (ale tylko dzisiaj) wszyscy mnie denerwują - każdy po kolei, jak leci. Mam ochotę rozszarpać każdego, który się nawinie. Może dlatego właśnie powinnam pójść spać, albo poczytać książkę? Z drugiej strony mam tyle roboty, że aż mi się nawet nie chce tego małym palcem tknąć.
Może jakieś wolne, czy coś?
Potrzebuję zdjęć. Na gwałt.
Ciepła. Na gwałt.
Wolnego. Na gwałt.
Weekend zapowiada się na zasadzie spędzenia czasu samej ze sobą, tak więc mam w zamiarze nadrobić filmowe zaległości. Trochę czasu dla siebie jeszcze nikomu nie zaszkodziło.