my room.
first part
moje istnienie polegac chyba musi na ciągłym trzymaniu kciuków, bo znów niecierpliwie czekam na cud, dotkliwie ścickając palce przeciwstawne dzieki którym można odróznić mnie od wielu innych gatunków. A ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, całość wygląda całkiem wdziecznie i obiecująco i jeśli tak dalej pójdzie to ten weekend należeć będzie do wyjatkowo udanych. Tak wiec cała drżę z nieciepliwosci i w niepewnosci tej pozostaje do czasu aż przysłośc nieodkryta na przekór swej naturze odkryje przedemną wizje kilku czekających mnie dni. Pozatym too Belferstwo sie mało nie posrało z przepełniającego je zapału do sprawdzenia mojej wiedzy, ale o tym cii jeśli chce sie wyrwać z domu. Podobno nie należe do osób niemądrych ( nie jestem z tym zdaniem nieprzezemnie wypowiedzianym coprawda do konca zgodna, ale nie mnie oceniać) wiec zakasam rękawy, pasa podciągne i zabiore sie do stęzonej pracy umysłowo pamięciowej zaaz po upojnym weekendzie. Ach i ten piękny pierscionek, co go tak chwalą laski wszystkie wprawiając mnie tym w stan głebokiego upojenia i rozpierania mnie poprzez dumę, a z tą dumą to musze uważać bo nigdy nie wiedomo jak mocno bedzie chciała mnie rozeprzeć.