" Po tym pierwszym wieczorze nie opuściłem już ani jednego występy Izadory Duncan. Wewnętrzne przeświadczenie o pokrewieństwie naszych uczuć artystycznych budziło we mnie chęć podziwiania jej artyzmu. Gdy później poznałem jej metody oraz idee jej znakomitego przyjaciela Craiga, zrozumiałem, że dzięki nieznanym nam impulsom różni ludzie w różnych stronach świata i w różnych dziedzinach sztuki kroczą tymi samymi drogami w poszukiwaniu twórczych odkryć, Przy spotkaniu zdumiewa ich wspólnota i pokrewieństwo myśli. To właśnie zdarzyło się i teraz zrozumieliśmy się w pół słowa."
"W tym okresie poszukiwałem właśnie tego twórczego motoru, który aktor musi umieć włączyć w swą duszę przed wyjściem na scenę. Rzecz zrozumiała, że interesując się tym zagadnieniem obserwowałem Izadorę Duncan i w czasie występów, i w czasie prób. Widziałem, jak pod wpływem ogarniającego ją podniecenia mieniła się na twarzy, a potem z błyszczącymi oczami zaczynała wyrażać uczucia przenikające jej duszę. Podsumowując wszystkie nasze rozmowy na temat sztuki i porównując jej słowa z własnymi poczynaniami, zrozumiałem, że aczkolwiek pracujemy w różnych dziedzinach, oboje szukamy tego samego"
Stanisławski. - "Moje życie w sztuce"
Sztuka dla sztuki, człowiek dla człowieka. Tak bardzo zgadzam się z tym wszystkim. :)