Uzależnienie kobiety od mężczyzny, czyli syndrom "kochania za bardzo" Uzależnienie najczęściej kojarzy nam się z alkoholizmem i narkomanią. Powszechnie znane są zgubne konsekwencje tych nałogów, wiadomo, że prowadzą do destrukcji . Okrutny, obojętny lub przewrotny partner staje się narkotykiem kimś, kto pozwala oddalić się od własnego, niespokojnego wnętrza, kto przynosi chwile ulgi i oszołomienia, kimś, bez kogo coraz częściej nie sposób się obejść. Lecz jednocześnie ten sam człowiek jest źródłem innych męczarni, toteż uzależnienie się szybko przybiera postać nałogu. Zostać sama ze sobą to straszne! To dużo gorzej niż znosić od kogoś upokorzenia! Bo zostać ze sobą to wydać się na pastwę jątrzącego bólu, na który składa się nie tylko przeszłość, ale i aktualny stan rzeczy. Na określenie niezdrowych, dysfunkcyjnych relacji między partnerami w związkach używa się niekiedy słowa toksyczne. Czuje się zraniona i upokorzona działaniami mężczyzny, ale jednocześnie nie ma siły, by go opuścić. Żyje w wiecznym stresie, często wpada w depresję. Niekiedy, próbując zagłuszyć swój ból, leczy się alkoholem, burzliwymi romansami, pracoholizmem. Jest sfrustrowana i swoją złość wyładowuje na innych. Nie jest zdolna do racjonalnej oceny życia, które prowadzi, a wszystkie jej działania są reakcją na zachowanie partnera. Za swoje nieudane życie obciąża jego. Wkłada wiele wysiłku, by go zmienić, bo wydaje się jej, że gdy tego dokona, wreszcie będzie szczęśliwa. Czasem to partner ją opuszcza cierpi wtedy podwójnie i ma poczucie olbrzymiej niesprawiedliwości, bo przecież ona tak się dla niego poświęcała. Uzależnienie kobiety od mężczyzny, jak każdy nałóg, wpływa destrukcyjnie na jej życie. Jest chorobą - i to postępującą, która nie leczona ma ujemny wpływ na cały organizm. Robin Norwood w swojej książce określa to dosadnie: Kochanie za bardzo może zabić. Lęk przed samotnością Tak naprawdę dopóki kobieta, która cierpi z powodu mężczyzny, koncentruje się na analizowaniu zachowań, wad, czy nałogu swojego partnera i w tym szuka przyczyn swojego nieszczęścia, dopóty nie robi nic w kierunku wyzwolenia się z tych cierpień. Jedyną słuszną drogą prowadzącą do wyzdrowienia jest skupienie się wyłącznie na sobie. Nie chodzi tu o obwinianie siebie za kłopoty w związku, ale o wnikliwe poznanie swojej osobowości. To podstawa do dokonania zmian w swoim życiu. Powodem, dla którego kochająca za bardzo kobieta tworzy związek z mężczyzną, jest pozbycie się jej paraliżującego lęku przed samotnością. W dzieciństwie nie czuła się wystarczająco kochana, a zabiegając o miłość rodziców przyjmowała na siebie obowiązki nieadekwatne do jej wieku. Jej rodzice nie byli szczęśliwi i przenieśli na nią swój egzystencjonalny ból. Czasem jej trauma z dzieciństwa jest bardzo poważna - jako dziewczynka była bita, molestowana seksualnie, doświadczała upokorzeń, bądź też była całkowicie opuszczona przez rodziców. W swoim dorosłym życiu taka kobieta odczuwa olbrzymi głód miłości. Wydaje jej się, że zaspokoić go może jedynie związek z mężczyzną. Ale tylko taki, w którym czuje się bezpieczna, w którym odczuwa całkowite zespolenie z partnerem, a więzi między nimi są niezwykle silne. Wydaje jej się, że tylko wtedy ma pewność, że nie zostanie opuszczona. Całkowite zespolenie z partnerem oznacza rezygnację z samodzielności. Kobieta kochająca za bardzo składa tę ofiarę na ołtarzu miłości. Wymaga jej także od partnera. Ale im bardziej osoby pozostające w związku potrzebują siebie nawzajem, tym rośnie ich wzajemne uzależnienie. Uzależniona od mężczyzny kobieta staje się coraz słabsza, coraz mniej zdolna do samodzielnego życia, a przez to jej lęk przed samotnością się pogłębia. Mechanizm uzależnienia Szukając sposobów na zdobycie całkowitej pewności, że partner jej nie opuści, na możliwie silne związanie go ze sobą, kobieta, która kocha za bardzo najczęściej tworzy związek z mężczyzną słabym, niedojrzałym, życiowym nieudacznikiem, czy nałogowcem. Z kimś, komu trzeba pomagać. Uważa, że prawdziwa miłość polega na poświęceniu, dbaniu o dobro partnera i związku, a nie własne. Tak naprawdę jednak jej pomoc nie jest bezinteresowna, ale ma na celu przywiązanie do siebie mężczyzny w taki sposób, by nie mógł bez niej się obejść. Dominując w związku, przejmuje nad nim kontrolę. Staje się zaborcza i stara się tłumić w zarodku jakiekolwiek podejmowane przez partnera próby samodzielności. Przez osoby z zewnątrz kobieta taka uważana jest za niezwykle silną i pod pewnymi względami jest nią w istocie. Potrafi rozwiązywać najtrudniejsze problemy, nigdy się nie załamuje, a dzięki jej panowaniu nad sprawami materialnymi sytuacja finansowa związku nigdy nie jest zagrożona. Tak naprawdę jednak jej siła jest tylko pozorna. Kobieta, która kocha za bardzo jest bowiem zdolna do konstruktywnego działania tylko wtedy, jeśli ma przy sobie ukochanego mężczyznę. I biada jej, jeśli on to odkryje. Żaden mężczyzna nie lubi czuć się gorszy od swojej partnerki. Jej nieustanna pomoc rozwija w nim kompleks niższości, poczucie niedowartościowania i braku panowania nad swoim życiem. Kochanie za bardzo przez kobietę wywołuje skutki odmienne od oczekiwanych. Mężczyzna zaczyna się buntować, odczuwać do kobiety niechęć, coraz częściej ją krytykuje i obwinia za swoją słabość. Gdy ma skłonności psychopatyczne, dowartościowuje się poprzez skierowaną przeciwko kobiecie agresję fizyczną czy psychiczną. Często potwierdzenia swojej wartości szuka u innych kobiet. Kobieta zdrowa, której mężczyzna zadał ból, opuszcza go. Kobieta, która kocha za bardzo jest w stanie znosić wszelkie cierpienia. Tłumaczy się przed sobą, że robi to w imię miłości, walki o związek. Tak naprawdę robi to z lęku przed samotnością, bo nic dla niej nie jest tak straszne, jak wizja rozstania. Mężczyzna, który widzi, że jego partnerka dzielnie trwa u jego boku, wybacza mu agresję, czy zdrady, powtarza swoje zachowania. Zaczyna rozumieć, że jego kobieta, którą uważał za tak silną, tak naprawdę jest słaba i nie potrafi od niego odejść. Sam jednak wciąż jej potrzebuje, więc jej nie opuszcza, ale to on teraz zaczyna dyktować warunki. Toksyczny związek, oparty nie na dojrzałej miłości, a na wzajemnym uzależnieniu, trwa nadal& Miłość jako cierpienie Jest jeszcze jeden powód, dla którego kobieta, która kocha za bardzo wchodzi w toksyczne związki z trudnymi mężczyznami. Ci normalni nie dostarczają jej takich przeżyć i emocji, które są w stanie zagłuszyć jej egzystencjonalny ból, oddalić niewygodne pytania o sens życia. Trudny mężczyzna, któremu trzeba pomagać, który wymaga włożenia wysiłku, by go zmienić, staje się dla takiej kobiety owym sensem. Poświęcając mu się całkowicie zapomina o sobie i o własnym życiu. Ale o to jej właśnie chodzi!Czuje, że nie zasługuje na szczęście. . Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem kochania za bardzo zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój toksyczny taniec. Jest też inny scenariusz kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek.