Są rzeczy, które się nie wydarzył z różnych przczyn, np. rodzice nam nie pozwolili albo zdrowie. Na początku żałujemy, że nie doszły do skutku, ale po pewnym czasie zauważamy, że to jednak szczęście, iż nas ominęły. Niekiedy patrząc z dystansu na zdarzenia i sprawy, które nas mocno dotknęły i przez które cieprieliśmy, teraz chce nam się po prostu śmiać z naszej głupoty.
Wielokrotnie też wydaje nam się, że coś nie było warte naszej uwagi i głupio zrobiliśmy, angazując się w to. Ale ja jestem zdania, że wszystko dzieje się po coś i każda porażka daje nam cenną lekcję. Każdy z nas się myli i popełnia błędy, ale po jakimś czasie jesteśmy w stanie wydobyć z nich jakąś naukkę.
Nic nie dzieje się przez przypadek.
Nie lubię, gdy ktoś nie potrafi odróżnić, gdy jestem na niego zła a gdy obrażona. A do tego uważa się za przyjaciela. Jeśli chce się być przyjacielem, powinno się poświęcać również czas na obserwacje zachowań tej drugiej osoby, a nie opierać się tylko na pozorach lub wskazówkach innych. Ale może takie przyjaźnie to też tylko momenty, które powinny nas nauczyć...
Dlaczego wszystko zaczyna się pieprzyć, kiedy dochodzimy do wniosku, że jesteśmy szczęśliwi?