mieliście kiedyś tak, że czuliście się niepotrzebni? niechciani? tacy samotni?
a tak, że nie widzieliście sensu w dalszym ciągu żyć? istnieć na tym świecie?
że osoba, która była kimś najważniejszym w Twoim życiu po prostu odeszła? zostawiając Cię
pustym człowiekiem, rozwalonym na kawałki, których nie da się od tak poskładać do kupy?
mieliście tak, że nie widzieliście sensu nawet w jedzeniu? nie mieliście ochoty jeść, pić, a już tym bardziej
z kimkolwiek rozmawiać? kiedy waszymi jedynymi 'przyjaciółmi' były jedynie cztery ściany w pokoju?
mieliście kiedyś tak, że Wasze życie po prostu się posypało? wszystko legło w gruzach?
wszystkie plany, marzenia, pragnienia? że nie liczyło się już nic? nic nie miało sensu? że wszystko tak po prostu
odeszło? i zostałeś tak cholernie sam? mieliście kiedyś tak, że zastanawiając się jaki jest sens w tym wszystkim,
odkrywaliście, że nie ma go w ogóle? że to wszystko jest jakieś niemożliwe i popierdolone?
BO JA MAM TAK WŁAŚNIE TERAZ....
wesołych świąt!;3