Saga opowieści o bohaterach z zapomnianej krainy, gdzie żyją ludzie, elfy
i inne wspaniałe stworzenia...
Do miasta Fininkhton wjechałem tuż przed zmierzchem. Byłem ogromnie głodny i zmęczony, gdyż tego dnia nigdzie nie zatrzymywałem się na popas i odpoczynek. Zszedłem z konia... i zwróciłem się do pierwszego człowieka, który akurat przechodził blisko mnie.
- Którędy do najbliższej karczmy? W gębie mi zaschło.
- Na Rozstajach Finkht jest dobra - odpowiedział i zatrzymał się, uważnie mi się przyglądając.
- Dziękuję Ci dobry człowieku... będzie miesiąc jak na szlaku jestem. Napiłbym się zimnego piwa i zjadł jajecznicy na boczku... bez skorupek... Jak ja mam ochotę na jajecznicę... - odpowiedziałem mu. Aż sam się zdziwiłem swoją wylewnością przed obcym człowiek. Już miałem iść, gdy usłyszałem.
- Na żadne wilcych, ani i innych dziwadeł podróżniku, żeś nie trafił w okolicy? - zapytał się mnie, a ja usłyszałem nutkę trwogi w jego głosie.
Przez chwilę zastanawiałem się jak i... czy w ogóle podejmować z nim rozmowę. Odpowiedziałem mu jednak.
- Ano... dzień drogi stąd, jak przez wzgórza szedłem... to coś wykrzykiwało na nich... że aż mi się włos na karku zjeżył... tedy przyspieszyłem kroku... A jakiś tydzień temu jak przez wieś przechodziłem, niestety już nazwy jej nie pamiętam... to myślałem, że dzikie bestie mieszkańców zagryzają, ale to tylko baba rodziła... silny chłopiec, ojciec wielce uradowany... a ja mięsa podjadłem - powiedziałem uprzejmie, chociaż niezgodnie z prawdą, gdyż niczego po drodze się nie przestraszyłem.
- Na wzgórzach to coś tam wyje czasami, przydałby się nam jakiś wariat ze srebrnym mieczyskiem co by tam postraszył tych co wyjął, osikał... i wrócił do nas na zimne piwo.
- A zapłacicie dobry człowieku uczciwą cenę, za to... co tam znajdę? Wyruszyłbym jutro wieczorem, tylko pachołek by mi się mężny przydał, co to by mi... pilnował konia uwiązanego do drzewa... - powiedziałem do spotkanego człowieka z zaciekawieniem. Pomyślałem, że widno to jakaś ważna persona w tym mieście... niezgorzej ubrany i jeszcze takie rzeczy mi proponuje.
- Tysiąc florenów. A to co przyniesiesz... to zaniesiesz do Namiestnika. On z chęcią sypnie złotem i to nawet więcej. Uważaj tylko na gobliny. Ostatnio zbyt daleko się zapuszczają i spotkać je można przypadkiem. Za głowy goblinów w Erachii płacą 50 florenów. Zachlać się można na miesiąc za taką cenę.
- Stoi... wyruszę jutro po zmierzchu. Rozejrzę się... wypłoszę... a jak to coś wielce plugawego będzie to ubiję i przywiozę do Was... A teraz do Karczmy mi śpieszno iść... bo to wstyd będzie jak mnie pragnienie i głód pokonają... a droga jeszcze przede mną daleka...
Znalazłem Karczmę i po zjedzeniu jajecznicy udałem się na spoczynek...
...A od rana szykowałem ekwipunek, bo postanowiłem przyjąć zlecenie i wyruszyć wśród wzgórza. Zadanie nie wydawało mi się trudne, wszak w moim życiu jeszcze nic mnie nie zaskoczyło... a banda goblinów nie mogła tego zrobić na pewno. Popołudniem gospodarz przyprowadził do mnie młodego chłopaka, który powiedział, że przychodzi o pana Durendaila Marcusa, z którym wczoraj rozmawiałem. Chłopak zapewniał mnie, że zrobi wszystko, żeby mi pomóc....
Wyruszyliśmy na kilka godzin przez zachodem słońca....
...
Rankiem sam dotarłem do miasta... Szybko wypytałem się o pana Marcusa i zostałem doprowadzony przed miejski Ratusz. Nie myliłem się zatem co do stanu urodzenia mojego zleceniodawcy.
Pana Durendaila Marcusa znalazłem w Hollu Ratusza. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i ruszył do mnie zacierając ręce.
- Byłem tam - powiedziałem do niego wyjmując z płóciennego wora głowy goblinów. Tym paskudom coś się w tych... ohydnych łbach poprzewracało. Na wzgórzu kamienny ołtarz ustawiły, wielkie ogniska paliły i tańczyły dookoła niego śpiewając i wykrzykując. Musi do Gwiazd się modliły... czy co? Szybko poszło... bo zza drzew krzyczałem, że "Oto Wam się objawiłem... Ja! Wasz bóg! Na kolana... ale tyłem..." I jak już tak klęczały tyłem... to szybko ich pozarzynałem... Kilku się zorientowało... to prawda... ale szybszy byłem. A ten Wasz pachołek... to uciekł jak tylko pod wzgórza podeszliśmy.
- Dobrze mości waleczny wariacie ze srebrzystym mieczyskiem na plecach - powiedział do mnie. Oto twoja zapłata, żeś się teraz wzbogacił! Ho, ho! Dwadzieścia jeden głów. Nowy rekord! Za to 100 florenów dostaniesz dodatkowo...Jak Cię zwą?
- Stary Wujek... Również Starym Wilkiem zwany... a moje prawdziwe imię... nic Ci nie powie. A teraz...ruszam w swoją stronę. I być może odwiedzę jeszcze to Wasze miasto...
Saga o Zychyrianie i Stary Wujek
www.facebook.com/starywujek000