fot. Sienkiewiczka :*
Właśnie wróciliśmy z Branicy, zgrupowanie swoją drogą, ale najpierw:
Chcieliśmy zapakować konie do przyczepy prosto ze stajni. Natalia prowadziła Ultanę. Klacz była niepewna, ale wystarczyłoby 5 minut i stałaby sobie grzecznie w przyczepie. Niestety, pan Marcin Gerke, właściciel ośrodka, w którym prowadzone były konsultacje był innego zdania... bez jakiegokolwiek uprzedzenia złapał najbliżej polozoną, drewnianą miotłę i zaczął bić konia po plecach. Ula wparowała do przyczepy taranując po drodze właścicielkę, mimo że była w środku, nie można było się do niej zbliżyć i zatrzasnąć barczyk, ponieważ była tak roztrzęsiona i przestraszona. Z boku wyglądało to strasznie! Odskoczyła do tyłu, a pan Marcin, zresztą bardzo wulgarnym językiem,dosłownie wygonił nas ze stajni, mimo że to on powodował zamieszanie. Ultanę pakowaliśmy jeszcze 2 godziny, na spokojnie, oczywiście po za terenem ośrodka. Pan Marcin Gerke zachował się wyjątkowo nieludzko, zraził konia do przyczepy a nas i mam nadzieje wielu innych do swojej stadniny. Mogłabym wymieniać jeszcze dużo przykładów związanych z samym zakwaterowaniem, ale na razie sobie daruję.
NIE POLECAM STAJNI RUMAK W BRANICY!
Sama będę omijać to miesce szerokim łukiem.
Sytuacja mogła skończyć się o wiele tragiczniej; kobyła ma poranione nogi, Natalia jest obolała, a ile stresu kosztowało to nas wszystkich... cóź. Uważam, że osoba nieznająca podstawowych chociaż zasad etyki, nie powinna zajmować się zwierzętami, ani dziećmi na obozach, dając taki PRZYKŁAD.