Póki serce bije, ja wciąż idę. Tak, bo warto ciągle iść. Iść, poszerzać horyzonty. Co jest moim zdaniem bardzo ważne w życiu. Moglibyśmy stanąć na laurach, i nic nie robić. W takim razie ja pytam, co byśmy wtedy robili? Bezczynne siedzenie jest fajne, fakt, przez pewien czas. Poszerzając horyzonty, stajemy się też w jakiś sposób lepszymi ludźmi. Uczymy się nowych rzeczy, uczymy się na błędach, na sukcesach. Na tych ostatnich szczególnie. Bo wygrać to nie sztuka. Sztuka to umieć czerpać korzyści z tej wygranej. Pierdolenie? Nie, prawda. Wygrane, przeróżne dają nam też nowe możliwości. Ale co z tego skoro nie umiemy z ich korzystać? I właśnie po to żyjemy, by się ciągle uczyć, poczynając od chodzenia, kończąc na szacunku dla drugiej osoby. A tym końcowym sukcesem jest szczęście. Nasze, bliskich osób, po prostu szczęście. I tutaj też nie można osiąść na laurach, bo to trzeba pielęgnować najbardziej. I to coś na "s" pielęgnuje się najtrudniej. Kurwa, ciężko mi jest znów cokolwiek napisać, bo wszystko momentami wydaję się tak logiczne i wiadome, a wcale tak nie jest. Właśnie, dlaczego tak jest? Chociaż wszystko wydaje się tak wiadome, nie jest. Jak ciężko czasami jest żyć, pomimo, że niby mamy ten przepis na tą grę. Jakbyśmy się bali stawać lepszymi. Ale rozkmina chyba mi sią włączyła. Dlaczego ten strach? Po co? Bo ten świat uczy być skurwysynem, często pokazuje, że nie warto kiierować się sercem, a dążyć do celu po trupach. I trzeba zaprzeczyć temu światu, trzeba pokazać, że się myli. Bo nie zawsze trzeba być tym który jest na pierwszym miejscu, zwycięzcą jest się też od sfery mentalnej. Powtarzam się, ale czasem lubię się powtarzać. A sukces w nasze życie siedzi w naszej głowie. Po pierwsze wiara w to, że warto. Po drugie działanie, działanie i jeszcze raz działanie. Słowo na piątek, chyba dzisiaj piątek, zakończę. I życzę wem powodzenia w dążeniu do celu, żebyście wygrali tą grę, pod każdym względem.